Bo mimo wszystko jestem fanką spódnic.
Sukienka owszem ale na małe lub wielkie wyjście , na codzienność spódnica.
Tak więc pierwsza dzianinowa sukienka poszła pod nóż a właściwie pod nożyczki.
Była niezwykle nieforemna,strasznie szeroka w biuście i dziwnie zwężająca się ku dołowi.
Niewygodna,rękawy ciągnęły dół sukienki ku górze,nie nadawała się do noszenia.
Ścięłam jej boki w górnej partii pozostawiając jedynie sam dół o szerokości jak w modelu pierwotnym.
Wszyłam pasek,wciągnęłam gumkę i spódnica gotowa
W taki oto sposób mam miłą o właściwej, czyt.ulubionej długości spódnicę.
Kolejna na warsztacie.
Jak to czasem niewiele do szczescia potrzeba - jakas stara/nieforemna kiecka, ktora mozna sobie pociachac ;D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zestawienie czerwieni i czerni a te ramionka...no no. Tak sobie cały czas obiecuje zabrać się za przerabianie i mam nadzieję że dojdzie to w końcu do skutku:)
OdpowiedzUsuńi super:)
OdpowiedzUsuńrozkręcasz się:)
a recykling idealny, bo po co trzymać w szafie coś w czym się i tak nigdzie nie wyjdzie, skoro można przy odrobinie pomysłu zrobić przydatne cudo :)
brawo :)