środa, 15 lutego 2012

Recykling ... bis proszę

Cd mojego  transu  .."i szyłam...i szyłam...i  szyłam ".

Podjęta  próba  uszycia po latach  sukienki nie  wypaliła.
Miała być  fajna,jesienna ,model z Burdy.
Mimo usilnych zabiegów   dostosowania  jej  do  swojej  figury   nic  z tego nie  wyszło.
Sukienka  założona  była  może  2  a może  3 razy i zbliżał  się jej  nieuchronny koniec.
Tak  jej nie lubiłam,że  byłam gotowa  wyrzuć  byle  nie  widzieć  jej w  szafie.
Ale  tkanina   czyli  flausz  kazał  mi  się  zastanowić  nad tym  co  zamierzałam  zrobić  szalonego.
No to  została przerobiona  na  coś  co  jest  dla mnie  wyznacznikiem  wygody -  spódnicę.
I przysięgam -  czuję  się w niej  wyśmienicie  mimo tego  co  widzicie na tym  zdjęciu.
Wkrótce   przedstawię inne  ...  bez mojej  szacownej osoby...
ale  spódnica  jest git...







5 komentarzy:

  1. Spódnica zawsze jest wygodnym ubiorem, też lubię spódnice. Jak na trzecia przeróbkę wyszła bardzo dobrze. Zawsze od czegoś trzeba zacząć:) Witam na moim blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ta kokarda wygląda a spódnica dobrze moim zdaniem leży, fajna długość- do kozaczków w sam raz:]

    OdpowiedzUsuń
  3. Sukienka na Twoich zdjeciach prezentowala sie bardzo fajnie, ale skoro okazala sie byc jeszcze lepsza spodnica, to tez super :) Najwazniejsze, ze Ci dobrze sluzy!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i fajna spodnica Ci wyszla. Najwazniejsze, zeby chodzic w tym, co sie szyje. Wogole fajny kolor tkaniny, ja lubie takie. Bedzie pasowac i czarny, i niebieski i czerwien ognista tez!

    OdpowiedzUsuń