W pewien styczniowy weekend rozłożyłam mojego Łucznika 884,
wyciągnęłam akcesoria,
rozstawiłam deskę do prasowania ...
i .... jak w tytule posta.... szyłam, i szyłam, i szyłam....
Uszyłam strój dla mojej siostrzyczki na karnawałowo/walentynkowe wyjście,
czym nie omieszkałam się pochwalić z innego powodu.
Jako,że zima nie odpuszcza,mróz trzyma niespotykanie duży i niespotykanie długo,
wyciągnęłam z domowych zakamarków przedmiot raczej archaiczny - termofor .
Brzydki,z czerwonej gumy rozgrzewający stopy i inne części zmarzniętego ciała - pojemnik.
Ubrałam go w cieniutką bawełnę i już od tamtego momentu sypiamy razem.
Wspaniała sprawa dla zziębniętych stóp. ♥ ♥ ♥
Witaj !
OdpowiedzUsuńFajny termofor... też muszę sobie taki sprawić i ładnie obszyć, bo jestem wielkim zmarźlakiem :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na bloga o szyciu :)
http://pani-motylkowa.blogspot.com/
ooo świetny pomysł, ja też muszę "odziać" mój termofor, nagrzana guma jest mało przyjemna w dotyku...
OdpowiedzUsuń