niedziela, 3 lipca 2011

Uszyłam...

Wreszcie uszyłam to co powinnam była uszyć już dawno.
Mam więc skończony pewien etap prac rozpoczętych już dawno i mogę zacząć myśleć o następnych.
Mobilizacja bywa trudna ale
uszyłam portalki do pokazanej w poprzednim poście sukieneczki - tuniczki w amarantowym kolorze i cieniutką zwiewną sukieneczkę na upalne dni.





Ale gdzież te upalne dni?
Ładna pogoda odpłynęła w nieznane i zaczęła się niemalże jak w tropikach pora deszczowa . Leje,mży i pada na przemian od kilku już dni.
Przy tym znacznie obniżyła się temperatura powietrza więc dla raczkującej córeńki uszyłam leginsy w miłe kropki - wygodne do raczkowania i osłaniające nóżki przed zimnem na chłodnym parkiecie.
Leginsy wyszły słodkie, wpadam w samozadowolenie hihihi ale tak jest.
Jestem zadowolona z efektu jaki osiągnęłam i stąd szycie podoba mi się coraz bardziej.



Jako,że szycie wciąga mnie coraz bardziej myślę o wygrzebaniu z lamusa poprzednich rozpoczętych projektów.
Może więc kolejna będzie torba - zanim skończy się lato a może skrojone dla mnie sukienki - mam przecież 2 a może tunika,która miała być dla mnie ale z potrzeby serca odstąpiłam ją siostrze.
Chętnie przysiadłabym na dłużej do maszyny ... bardzo chętnie ale pewnie upłynie znowu szmat czasu nim uda mi się coś doprowadzić do końca.
Pomysłów kłębi mi się kilka ale
skąd mam wziąć troszkę wolnego czasu?
Może ktoś wie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz