Chyba znowu mam zastój...ale tylko pozornie.
Ciągle łapię w locie okruchy czasu...
Czytam blogi,udzielam się na forum Susanny,podglądam modele Burdy,Osinki i na papvero ,marzę co sobie zaraz uszyję,przeglądam rodzinne zbiory krawieckie ,porządkuję je, przygotowuję do sprzedaży ... i to chyba wszystko na co mnie stać w kwestii wolnego czasu...
Zwalam winę na pogodę,że mi się nic nie chce ale przecież w domu mam absorbującą osóbkę,która poznawszy przyjemność chodzenia nie pozwala mi odetchnąć.
Spacerujemy,spacerujemy i spacerujemy ... bez końca...tak długo póki nie nadejdzie pora kąpieli i spania.
Po takim dniu - a wszystkie wyglądają ostatnio podobnie - padam.
Po prostu padam.
Jeśli mam zryw to oczywiście szyję w pierwszej kolejności jakiś drobiazg dla Małej...
swoje przyjemności odkładając na potem,zaraz,jutro - co w zasadzie nigdy się nie sprawdza.
W ostatnie zimne,mokre dni uszyłam małej leginsy z cienkiego polara z nadzieją,że zechce dać mi trochę luzu i będzie w nich raczkować bez mojego udziału.
Płonna nadzieja to była...
Nic to..leginsy są a teraz szyje się z tej samej tkaniny 'kubraczek' do nałożenia na szybko w domowych pileszach w chłodne dni.
Pogoda nas nie rozpieszcza ,pada i leje na przemian,w domu bywa zimno - taka bluza jest niezbędna...
Niby nic wielkiego a jednak przy moim chronicznym braku czasu i braku podstaw krawieckich, jest to absorbujące zajęcie.
I w taki oto sposób pozbawiam siebie przyjemności posiadania własnoręcznie uszytego ciuszka stawiając zawsze sobie jako priorytet potrzeby Małej.
Dola kochającej matki Polki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz