O jesieni
Leopold Staff
Już jesień.Liść na drzewie rzednie.
Jeszcze ostatnim złotem gore,
A z nim spokojnie gaśnie ,blednie,
Co nie umiało umrzeć w porę...
Pogodny schyłek dnia łagodzi,
Co myśl mąciła bałamutna,
I w serce miłościwie schodzi
Radość tak cicha ,że aż smutna.
Nadeszła już jesień.
Ciekawe jaka będzie.
Wiem,że wkrótce dopadnie mnie nostalgia .
Każdego roku tak mam... rozczulam się patrząc na złociste liście,idąc przez park i szurając stopami zanurzonymi w dywanie z liści...
Jak ja lubię te momenty...lubię i jednocześnie poddaję się melancholii.
Chciałabym móc się tylko cieszyć ale to niemożliwe.
Jesienne krajobrazy mają mnie w swojej mocy...
Postanowiłam wpaść na bloga choć na chwilę i
przywitać się na rozpoczęcie jesieni.
Marzyłam by wkroczyć w ten nowy czas uodporniona
na katary,kaszle,chrypki i bóle głowy,które są nieodzownym atrybutem jesiennego okresu.
Niestety, właśnie doświadczam tego wszystkiego mimo słońca i wysokich temperatur...
i jestem zła z tego powodu .
Codzienny tryb życia został zakłócony ... eh,gdyby to były słotne,zimne dni zrozumiałabym ale tak... jestem po prostu zła .
Wycieram zaczerwieniony nos,ocieram załzawione oczy i kaszlę...
czy tak powinien wyglądać pierwszy dzień jesieni?
Skazana na bezczynność w pościeli musiałam znaleźć zajęcie dla rąk...
uszyłam więc kapciuszki ze skóry baraniej wg. własnego "projektu".
Może jesień się ich przestraszy i Kruszynka nie będzie musiała ich jeszcze długo zakładać?
Albo założę je jej już lada moment by uchronić ją od kolejnej jesiennej infekcji.
Pomyślimy...
w każdym razie butki są prawie gotowe.
Brakuje jedynie silikonu na podeszwach ale to będę mogła załatwić dopiero jak opuszczę łóżko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz