czwartek, 22 września 2011

Sposób na infekcję



O jesieni

Leopold Staff

Już jesień.Liść na drzewie rzednie.
Jeszcze ostatnim złotem gore,
A z nim spokojnie gaśnie ,blednie,
Co nie umiało umrzeć w porę...

Pogodny schyłek dnia łagodzi,
Co myśl mąciła bałamutna,
I w serce miłościwie schodzi
Radość tak cicha ,że aż smutna.











Nadeszła już jesień.
Ciekawe jaka będzie.
Wiem,że wkrótce dopadnie mnie nostalgia .
Każdego roku tak mam... rozczulam się patrząc na złociste liście,idąc przez park i szurając stopami zanurzonymi w dywanie z liści...
Jak ja lubię te momenty...lubię i jednocześnie poddaję się melancholii.
Chciałabym móc się tylko cieszyć ale to niemożliwe.
Jesienne krajobrazy mają mnie w swojej mocy...


Postanowiłam wpaść na bloga choć na chwilę i
przywitać się na rozpoczęcie jesieni.
Marzyłam by wkroczyć w ten nowy czas uodporniona
na katary,kaszle,chrypki i bóle głowy,które są nieodzownym atrybutem jesiennego okresu.
Niestety, właśnie doświadczam tego wszystkiego mimo słońca i wysokich temperatur...
i jestem zła z tego powodu .

Codzienny tryb życia został zakłócony ... eh,gdyby to były słotne,zimne dni zrozumiałabym ale tak... jestem po prostu zła .
Wycieram zaczerwieniony nos,ocieram załzawione oczy i kaszlę...
czy tak powinien wyglądać pierwszy dzień jesieni?

Skazana na bezczynność w pościeli musiałam znaleźć zajęcie dla rąk...
uszyłam więc kapciuszki ze skóry baraniej wg. własnego "projektu".
Może jesień się ich przestraszy i Kruszynka nie będzie musiała ich jeszcze długo zakładać?
Albo założę je jej już lada moment by uchronić ją od kolejnej jesiennej infekcji.

Pomyślimy...
w każdym razie butki są prawie gotowe.
Brakuje jedynie silikonu na podeszwach ale to będę mogła załatwić dopiero jak opuszczę łóżko.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz