Okoliczność nadzwyczajna i smutna zarazem...
pogrzeb Teścia - Taty.
Nie narzekam na brak w szafie ubrań w tym kolorze,
wszak to mój ulubiony, ale potrzebowałam czegoś w czym czułabym się dobrze,wygodnie w małym blokowym mieszkanku.
Wyrosłam i mieszkam całe życie w domku jednorodzinnym ,to zupełnie inne warunki bytowania.
Podczas pobytu w blokowisku męczę się totalnie,niemalże wpadam w klaustrofobię.
Najlepiej czuję się wówczas w getrach i podkoszulku na ramiączka, ale teraz okoliczności nie sprzyjały takiemu strojowi.
By jednak zapewnić sobie minimum komfortu uszycie tej bluzeczki stało się priorytetem.
Powstała w niespełna dobę,oczywiście w godzinach nocnych.
Ach cóż to było za szycie... czerń nie nadaje się dla mnie do szycia w nocy.
Ale cóż... mus to mus.
Tkanina to wiskoza z elastanem.
Prosty krój ściągnięty ze starszej nieco, poprutej bluzki bawełnianej bez rękawów,z zaszewkami i szerką plisą w dekolcie jaką kiedyś już miałam okazję wszywać.
Aplikację doszyłam sobie dzisiaj ,jako,że mamy dziś wolny dzień, poświęciłam jego część na przegląd szmatek i ciuszków.
Zamierzam wreszcie ogłosić candy a także odświeżyć mój stragan różności,który pęka w szwach...
Oby mi się to wszystko udało ...
Uściski dla zaglądających do mnie ♥